kongres eucharystyczny

Loading


Strona główna » Aktualności » CZY BRAĆ DZIECKO NA MSZĘ ŚW.?

Czy brać dziecko na Mszę św.?



Wielu rodziców stoi przed dylematem: czy brać dziecko na Mszę św.? Niedzielne wyjście do kościoła nierzadko okupione jest rodzicielskim stresem. Kto skorzysta z takiego rozwiązania? Co daje dzieciom udział w Eucharystii?

 „Dajcie im przykład chrześcijańskiego życia”

Katechizm Kościoła Katolickiego wyraźnie wskazuje, że troska rodziców ma obejmować „wychowanie moralne i formację duchową” (KKK 2221), a przekazywanie wiary jest „zadaniem i przywilejem” (KKK 2225). W dalszej części przeczytamy, że rodzice „powinni rozpocząć wychowanie do wiary od wczesnego dzieciństwa” (KKK 2226). Jak zatem przełożyć powyższe wskazania na „prozę życia”? Istotnym elementem jest spójność wiary rodziców z tym, co robią każdego dnia. Wychowanie jest procesem, który zachodzi w codzienności. Nie da się wyznaczyć konkretnego momentu i powiedzieć: „teraz patrz, co robi mama” albo „zobacz na tatę – tak trzeba żyć”. Dzieci uczą się przez obserwację, a że są szczególnie wyczulone na fałsz i sztuczność, tylko bycie autentycznym świadkiem wiary każdego dnia – nawet tym, który upada, błądzi, ale wciąż wraca do Źródła, może prowadzić do ich duchowego rozwoju. Jan Paweł II podczas pielgrzymki do Polski w 1997 roku, zwracając się do rodziców dzieci pierwszokomunijnych, mówił w Zakopanem: „To rodzice w pierwszym rzędzie mają prawo i obowiązek wychowywać swoje dzieci, zgodnie z własnymi przekonaniami. Nie oddajcie tego prawa instytucjom, które mogą przekazać dzieciom i młodzieży niezbędną wiedzę, ale nie są w stanie dać im świadectwa wiary, świadectwa rodzicielskiej troski i miłości. (…) Otoczcie te dzieci ciepłem waszej rodzicielskiej miłości i dajcie im przykład chrześcijańskiego życia” .

To zależy

Odpowiedź na zadane w tytule pytanie dzieli grono rozmówców. Justyna i Mateusz, rodzice 5-letniego Jasia, chodzą na Mszę św. osobno, wymieniając się opieką nad dzieckiem. – Lubię przyjść do kościoła wcześniej, chwilę się pomodlić, a potem w skupieniu przeżyć Eucharystię. Chcę mieć wolną głowę, a nie przejmować się, że Janek płacze, ma ochotę wyjść z wózka czy jest głodny – wylicza Justyna. – Będąc w kościele sam, mam możliwość głębszego przeżycia Eucharystii. Dzięki temu wracam do domu spokojny, wyciszony i umocniony – dodaje Mateusz. Podobnie myśli Ola, mama rocznego Jonasza. – Dla własnego komfortu wybieram się do kościoła bez dziecka, żeby odpocząć i ze spokojną głową wysłuchać kazania i Słowa Bożego – przyznaje.

Inną perspektywą dzieli się Monika, mama półtorarocznej Matyldy. – Choć często pobyt z dzieckiem w kościele utrudnia przeżywanie Eucharystii, to jest ono członkiem mojej rodziny. Nie wyobrażam sobie nie wziąć córki na Mszę – podsumowuje krótko Monika.

Tak samo uważa Kamila, mama dwóch dziewczynek w wieku przedszkolnym – Laury i Julii. – Dzieci bierzemy do kościoła prawie od urodzenia – na początku spały w wózku, później nosiliśmy je na rękach, bo były ciekawe świata. Uważamy, ze w ten sposób maluchy oswajają się z kościołem, są przyzwyczajone do rytmu dnia – wiedzą, że jak jest niedziela, to idzie się do kościoła – zaznacza. – Myślę, ze jest to nasz obowiązek, żeby pokazać i uczyć je, czym jest modlitwa, Msza św., itp. Jeśli nie damy przykładu jako rodzice, to same w późniejszym życiu nie będą znały wiary. Wyznajemy zasadę „czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość trąci” – mówi.

Przemek, tata nastoletnich chłopców – Adama i Piotra również brał swoje dzieci do kościoła od ich najmłodszych lat. – Chcąc wychować synów w wierze, wiedziałem, że muszę ich niejako „oswoić” z kościołem. Im wcześniej będzie się z dziećmi praktykować wiarę, tym bardziej będzie to dla nich naturalne, oczywiste i bardzo dobrze znane – podkreśla.

Jak (sobie) pomóc?

Co parafie mogą zrobić, żeby rodzinom z dziećmi było łatwiej przyjść na Mszę? – takie pytanie stawia sobie praktyczne każdy wierzący rodzic małego dziecka. Najprostszym rozwiązaniem jest rodzinna Eucharystia dedykowana dzieciom. Ks. Rafał Grzesiak, duszpasterz z podkrakowskiej miejscowości, zwraca uwagę, że Msza dla dzieci powinna różnić się od tej dla dorosłych. – Uczestnicząc w Eucharystii, szukamy więzi i jedności z Ojcem. Dziecko nie ma świadomości teologicznej głębi sprawowanego sakramentu, ale łapie kontakt z Bogiem przez śpiew, rozmowę z kapłanem podczas kazania i przebywanie z rówieśnikami. Mówiąc do dzieci, nie operuję słownictwem katechizmowym, ale też nie popadam w drugą skrajność – nie zmiękczam, nie zdrabniam, nie używam zwrotów „Bozia”, „kościółek”, itp. Nie boję się pytań, bo wiem, że inwestując w ich rozwój religijny, dbam również o ich rozwój intelektualny. Dziecko, które pyta to skarb! – opowiada i podkreśla, że kazanie do dzieci musi być krótkie i dobrze przygotowane. – Łatwiej mówić do dorosłych. Dzieci szybciej się rozpraszają, wchodzą miedzy sobą w interakcje np. pokazują sobie nowe spinki, rozmawiają, wiercą się. Nie zrażam się, kiedy mnie nie słuchają. Czasami, żeby przyciągnąć i ich uwagę, klaszczę w dłonie, podskakuję, zadaje pytania. Kluczem jest nawiązanie relacji, kontakt, bycie z nimi i dla nich – dzieli się kapłan.

– Takie Msze pomagają zestresowanym rodzicom radzić sobie z zachowaniami ich dzieci, a najmłodszym pozwalają czynniej w nich uczestniczyć – wskazuje Kamila. – Nie da się ukryć, że nawet wtedy jest trudno i każde wyjście to wyzwanie – trzeba odpowiednio zaopiekować się dzieckiem, żeby nie krzyczało czy nie biegało, przeszkadzając innym osobom. To z kolei wiąże się z tym, że my jako rodzice nie jesteśmy w stanie w pełni skupić się na tym, co się dzieje. Mam nadzieję, że z wiekiem dzieci zaczną więcej rozumieć i będzie łatwiej – tłumaczy.  Ola dodaje, że podczas Mszy św. dla dzieci mniej przejmuje się karcącymi spojrzeniami, dlatego że wierny, który decyduje się iść wtedy do kościoła, powinien liczyć się z tym, że dziecko czasami krzyknie albo spaceruje po świątyni.

 – Żywiołem dziecka jest ruch i aktywność – podkreśla Przemek. – W kościele trzeba wysiedzieć godzinę w miarę spokojnie, wysłuchać często nudnych kazań. Dziecko się wierci, kręci, marudzi, łazi, zagląda tam, gdzie nie powinno, a czasem nawet ucieka. Nie jest to komfortowe zarówno dla innych wiernych, którzy chcą pomodlić się w spokoju, jak i dla rodziców ściganych gniewnymi spojrzeniami. Często, nawet na Mszach dla dzieci, kazania wygłaszane są do dorosłych. Może zamiast na siłę chodzić do kościoła parafialnego, warto poszukać miejsca, które ukierunkowane jest na duchowy rozwój dziecka? – zastanawia się i dodaje, że odkąd znalazł taką wspólnotę, nigdy nie było problemów z niedzielnym uczestnictwem w Eucharystii. – Moje dzieci czują się swobodnie, siedzą na podłodze na specjalnych poduchach i nikt ich nie upomina za to, że zachowują się jak dzieci – podsumowuje.

Nie przeszkadzajcie

Nie ma jednego sposobu na właściwe przeżycie Mszy św., a tym samym nie da się udzielić jednoznacznej odpowiedzi na pytanie, czy brać dziecko na niedzielną Eucharystię. Żyjemy w czasach różnorodności, chaosu, sprzecznych informacji i ciągłych zmian. Jest jednak Ktoś, kto przeszło 2 tysiące lat temu urodził się w Betlejem. I choć Ewangelie nie rozpisują się o Jego dzieciństwie, to mocno w pamięć zapada scena, w której Jezus mówi do apostołów: „Pozwólcie dzieciom przychodzić do Mnie, nie przeszkadzajcie im” (Mt 10,14)

Warto szukać właściwego miejsca, w którym dzieci poczują się jak w domu, bo tym właśnie jest Kościół – wspólnotą ludzi wierzących: słabych, mocnych, zdrowych, chorych, dużych i tych najmniejszych. Trzeba jednak pamiętać, że w każdym domu obowiązują zasady i reguły. A tym, co powinno łączyć wszystkich domowników jest miłość.

Biuro Prasowe Archidiecezji Krakowskiej